Co nieco o ekologii, emigracji i wodzie.

Ekologia (gr. οἶκος (oíkos) 'dom' + λόγος (logos) 'słowo, nauka); «dziedzina biologii badająca organizmy w ich środowiskach» - słownik PWN.

Problem niszczenia środowiska, jego zanieczyszczenia dotyka ludzkość dość długo, jest coraz bardziej widoczny i staje się niebezpieczny dla istnienia życia na ziemi. Dostrzeżono zagrożenie bardzo późno i z obawą próbujemy powstrzymać postępującą degradację środowiska podejmując niekiedy chaotyczne działania ochronne. Początki niszczenia środowiska zaczynają się już od momentu wprowadzenia upraw zbożowych. Pod uprawy potrzebna była ziemia – pola, które pozyskano wypalając lasy lub je karczując na masową skalę.  Czym się to skończyło jest szczególnie mocno odczuwalne w północnej części kontynentu Afryki.  Katastrofalna susza, pustosząca całe obszary kontynentu wywołała głód na olbrzymich obszarach. Wybuchają konflikty, w których walczy się o dostęp do wody, żywności czy do terenów, gdzie możliwa jest uprawa zbóż. W Afryce jest już kilkanaście państw, których ludność odczuwa od lat głód i załamała się struktura organizacyjna państw do dystrybucji pomocy dla ludności i jej ochrony. Dochodzą do tego niezwykle krwawe i okrutne czystki etniczne, wojny religijne oraz terroryzm.  

Nasila się masowa ucieczka ludności z tych terenów i nie ma sposobu, aby temu zapobiec. Działania ONZ są nieskuteczne i nie przynoszą pozytywnych rezultatów. Podejmowane są kroki też ze strony kilku państw UE tj.: Holandii, Belgii, Austrii, Szwecji i Danii zmierzające do utworzenia specjalnych enklaw, w których mają powstać obozy dla imigrantów. Jest to jednak rozwiązanie tymczasowe, które może zapobiec śmierci głodowej wielu milionów ludzi i masowej jej ucieczki do Europy. Pozostaje jednak nadal nierozwiązany problem suszy i migracji ludności. Kierunki migracji ludności z Afryki są ukształtowane przez uwarunkowania geograficzne, gospodarcze i polityczne. Europa nie jest w stanie przyjąć całej ludności uciekającej z Afryki.  Do Ameryki jest zbyt daleko i też ich tam nie chcą. W Azji z uwagi na przeludnienie i powszechną biedę nie ma państw, które będą w stanie przyjąć taką liczbę emigrantów. Pozostaje tylko Europa i Rosja, gdzie jest jeszcze najbliżej możliwy ratunek przed śmiercią dla migrującej ludności z Afryki. UE chciała zatrzymać migrację w Turcji i w państwach Afryki płacąc im olbrzymie pieniądze za zatrzymanie emigrantów na swoich terenach. Turcja wywiązuje się ze swych obietnic hamowania napływu migrantów do Europy w tym powrotu tych uchodźców, którzy przeprawili się przez Morze Egejskie do Grecji. Natomiast o wiele trudniejsze dla niektórych krajów Afryki z mniej sprawną administracją będzie wywiązanie się z umowy i zatrzymania potoku ludności uciekającej przed śmiercią głodową i wojnami. Nieskuteczna jest nadal walka ze zorganizowaną formą przerzutu emigrantów do Europy przynoszącą ogromne dochody mafiom.

Zatrzymanie emigrantów w Afryce na stałe nie jest możliwe bez wody pitnej, żywności i zapewnienia warunków bezpiecznego bytowania przez dość długi okres. Najważniejsza jest woda, której brak jest faktyczną przyczyną katastrofy migracyjnej. Najgorsza od ponad 60 lat susza, która nawiedziła kraje w tzw. Rogu Afryki, spowodowała już dziesiątki tysięcy ofiar śmiertelnych. Przez klęski suszy i głodu ucierpieli mieszkańcy: Somalii, Etiopii, Kenii, Dżibuti, Sudanu i Ugandy. Zagrożone jest życie ok. 12 milionów osób. Poszerza się pas pustyń zwrotnikowych, tj. terenów sąsiadujących z Saharą tzw. Sahelu. W pasie największej suszy znajduje się Somalia, Etiopia, Kenia, Tanzania, Mozambik, Malawi, Zimbabwe, Botswana, Lesotho, RPA, Zambia, Angola i Namibia. Rozwiązaniem może być odsalanie wody morskiej, ale jest to kosztowne i tylko bogate kraje eksportujące ropę naftową mogą sobie na to pozwolić. Niestety, o podobnych rozwiązaniach mogą sobie tylko pomarzyć mieszkańcy Sahelu, gdzie woda pojawia się coraz rzadziej. Od drugiej połowy XX wieku Sahel jest coraz bardziej dotknięty erozją gleb i pustynnieniem wynikającym z rosnącej populacji ludzkiej, której potrzeby życiowe były większe niż ziemia mogła zapewnić. Mieszkańcy wsi wycięli drzewa i zarośla, aby uzyskać drewno opałowe i uprawiać rośliny do spożycia, po czym nadmierna ilość zwierząt gospodarskich pochłonęła resztki trawy. Deszcz i wiatr rozniosły żyzne warstwy wierzchniej ziemi, pozostawiając suche nieużytki. Zapotrzebowanie na wodę rośnie wprost proporcjonalnie do populacji ludzi i zwierząt. Niestety, opadów deszczu w tym rejonie jest coraz mniej. Potwierdzeniem jest zanik jeziora Czad, niegdyś wielkiego zbiornika wodnego, dostarczającego wodę 20 milionom ludzi. Niektórzy mieszkańcy nielegalnie przekraczają granicę z Kenią oraz Etiopią i kradną wodę.

Na świecie jest ponad miliard ludzi, którzy nie mają bezpośredniego dostępu do wody pitnej, a blisko 2 miliardy nie ma zapewnionej z tego powodu dostatecznej higieny osobistej. Woda słodka to niecałe 3 proc. zasobów naszej planety. Jeszcze mniej jest wody pitnej, bo tylko 0,1 proc. Wodę zużywa rolnictwo, hodowla zwierząt i przemysł i jest to 70% światowego jej zużycia, a w krajach rozwijających się ponad 90%. Teoretycznie przy ocieplaniu się klimatu wyparuje z oceanów i spadnie na ziemię więcej wody. Na ziemię wraca ok. 113 mld metrów sześciennych wody w formie opadów deszczu, śniegu, gradu i skraplania się pary. Jednak w niektórych rejonach na skutek wzrostu temperatury następuje zwiększenie parowania przy jednoczesnym zmniejszaniu się opadów na tych obszarach. Dotyczy to głównie obszarów położonych pomiędzy równoleżnikami 20 i 45 stopniem szerokości geograficznej. Nie lepiej wygląda sprawa w Europie. ONZ szacuje, że ryzyko zamienienia się w pustynię dotyczy 30-60 proc. terytorium Hiszpanii. Przewiduje się, że w Hiszpanii opady do 2070 roku zmniejszą się o 40 proc.” (Ekologia.pl). Ludzkość jeszcze nie zna sposobu na spowodowanie opadów w rejonach, gdzie występuje ich brak. Umiemy tylko rozpędzać „chmury” i to głównie przed defiladą w Moskwie? W Polsce mamy też „armatki” ale niestety tylko przeciw gradowe!?

Szacowane zasoby wody w naszym kraju są znacznie poniżej średniej europejskiej i zajmujemy 4 miejsce od końca listy. „Departament Inwestycji i Nadzoru w Krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej - podkreśla, że magazynujemy tylko 6 proc. odpływu wody, a powinniśmy – 15 proc.” Profesor Waldemar Michna z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej apeluje, że „oprócz małych zbiorników wodnych o objętości całkowitej do 5 mln metrów sześciennych, powinniśmy chronić tereny bagienne, torfowiska oraz obszary leśne.” Osuszanie, budowa kanałów odwadniających, wyżynanie lasów i pojedynczych drzew na skalę masową doprowadzi nas do katastrofalnego niedoboru wody w Polsce. Zacznijmy odbudowę małych zbiorników wodnych i stawów, rozrzuconych po całej Polsce. Napełnijmy zbiorniki retencyjne i poldery! Hydrolodzy zwracają nam już uwagę, że mając tak mało wody powinniśmy się starać ją gromadzić podczas opadów deszczu na okresy suszy, które niestety występują coraz częściej. Budując stopnie wodne na rzekach będziemy mogli kontrolować przepływy w rzekach i nie dopuścimy do jej całkowitej utraty. Stopnie wodne pozwalają utrzymywać wodę w korycie rzeki na stałym poziomie z jednoczesnym jej magazynowaniem. Utrzymanie stałego poziomu w rzekach zabezpiecza najcenniejsze zasoby czystej wody gruntowej przed jej odpływem wraz z opadaniem poziomu wód w rzekach. Protesty ekologów przed stopniowaniem rzek są całkowicie nieracjonalne. Nawet bobry budują tamy! Mieszkańcy Afryki nie mieli tej świadomości jakie znaczenie miały; puszcze, lasy, drzewa, krzewy i trawy. Teraz jest już za późno utracili wszystko. Gromadząc wodę i sadząc lasy możemy się jeszcze uratować.

Znacznym problemem jest zanieczyszczenie wód powierzchniowych. Nagromadzenie zanieczyszczeń w rzekach po latach beztroskiego odprowadzania ścieków do rzek i jezior jest wciąż duże i niebezpieczne. Dochodzi do tego problem nagromadzenia odpadów niebezpiecznych dla środowiska ze szczególnym uwzględnieniem wód gruntowych, do których przenikają niebezpieczne związki. Oto kilka przykładów zauważonych w trakcie pracy w ŻnO (Żegluga na Odrze).: Od ujścia Bystrzycy w dół rzeki Odry płynęło się w mazi oleistej – były to ścieki Wrocławia wpuszczane do Odry bez oczyszczenia ich na polach irygacyjnych. Następnie w Brzegu Dolnym z Zakładu „Rokita” do Odry wpuszczano chemiczne odpady i w rzece zamiast wody mieliśmy jakieś wymieszane związki z trującymi oparami. Nie było wcale lepiej na górnej Odrze (tzw. skanalizowanej). Wszystkie miasta i miasteczka odprowadzały ścieki do Odry. Papiernia w Krapkowicach wypuszczała ścieki, po których powstawały olbrzymie ilości piany. W śluzie Rogi piana stwarzała zagrożenie dla załogi śluzujących tam barek, gdyż wysokość piany sięgała prawie 2 m., a na kombinezonie pozostawiała oślizłe brązowe ślady. Na Kanale Gliwickim zasilanie w wodę następowało poprzez system pomp oraz upustu z rzeki Kłodnica poniżej śluzy Łabędy. Woda w rzece Kłodnica niosła bardzo dużo mułu kopalnianego, w tym był też i miał węglowy. Niemcy mieli specjalne odstojniki, w których odzyskiwano miał węglowy a następnie robiono brykiety do opalania mieszkań. Po wojnie niestety zaniechano oczyszczania wody w rzece Kłodnica, którą wpuszczono bezpośrednio do kanału co spowodowało jego zamulenie. I tak Kanał Gliwicki o głębokości 4 m. stopniowo, w ciągu kilku lat uległ zamuleniu, gdzie obecnie można ledwo przepłynąć barką o zanurzeniu 160 cm. W okolicach Blachowni Śląskiej do Kanału Gliwickiego wpuszczano ścieki chemiczne. Pływaliśmy barkami kanałem w oparach przypominających benzynę. W wodzie nie było żadnych żywych organizmów, natomiast w kontakcie z nią występowały później uczulenia a nawet uszkodzenia skóry. Sytuacja ulega stopniowej poprawie, powstały oczyszczalnie ścieków, ludzie odczuli skutki tych zanieczyszczeń i jest duże zrozumienie dla ochrony środowiska. Jednak idąc nad rzekę na spacer ze swoją ukochaną „Sunią” spotykam się z wyjątkowym śmieciarstwem rodaków – brzegi rzek i zagajniki to istne wysypiska plastikowych odpadów! Szczytem głupoty i wyjątkowego braku zrozumienia czym jest woda dla człowieka to przywiezienie śmieci i gruzu po remoncie mieszkania z ulicy Kurkowej we Wrocławiu nad rzekę Widawę. Człowiek ten wiózł ok. 10 km śmieci, aby je wyrzucić nad piękną rzeką Widawa. Podobno rzeki są święte, przecież Jezus był chrzczony w rzece Jordan!

Początek tekstu dotyczy bardzo trudnego problemu ogólnoświatowego więc wracając na zakończenie do tematu migracji ludności zauważyłem u nas pewien brak myślenia perspektywicznego. Bronimy się "bohatersko" przed przyjęciem w Polsce emigrantów z Afryki i Azji. W związku z tym jesteśmy postrzegani jako mało solidarni, nieczuli na tragedię ludzką. Rzecz w tym, że ci emigranci wcale do Polski się nie wybierają, a gdy już się jakoś u nas znajdą to i tak starają się o szybki wyjazd do Skandynawii, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji.  Polska nie jest krajem docelowym dla uchodźców z Afryki czy Azji, my jesteśmy tylko krajem tranzytowym. Wydaje mi się zatem jako błędną decyzję odmowy przyjęcia uchodźców politycznych przez Polskę? Chociaż jednak największym błędem jest przyzwolenie na wycinkę lasów i drzew na tak masową skalę. Aby urósł las, to czeka się bardzo długo!

 Władysław Wąsik

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Polityka cookies