FENIKS Z POPIOŁU

Z wielkim zaciekawieniem i zainteresowaniem obserwuję co się dzieje w temacie; żegluga śródlądowa w Polsce. Staram się czytać wszystkie dostępne mi na ten temat materiały. Obserwuję wszelakie; spotkania, konferencje, narady czy też sympozja traktujące o tym zagadnieniu. W miarę swoich skromnych sił, staram się też w tych spotkaniach uczestniczyć i od czasu do czasu wtrącić swoje trzy grosze. Cóż mnie do tego upoważnia?

Ano to że całe swoje zawodowe życie poświęciłem żegludze. Starałem się zdobywać wszelką wiedzę na ten temat i ją pogłębiać. Pamiętam jak w 1968.r. jako młody człowiek, po maturze w TŻŚ, rozpoczynałem pracę w ŻnO. To były czasy holowników parowych, pociągów holowniczych i barek bez napędu. Zaczynały się czasy rozbudowy floty motorowej. Budowano BM-ki, Tury, Bizony, nieco później Muflony. Rozwijała się flota pchana. Funkcjonował też system „combi”. Byliśmy wszyscy pełni nadziei, że czeka nas spokojna przyszłość. Na drogach wodnych zaczęła się elektryfikacja napędu śluz i przebudowa jazów. Budowano śluzę Zwanowice, mówiło się o budowie śluzy Malczyce. Nie brakowało towaru do przewozu tak w kraju jak i za granicę. Wody w rzekach generalnie nie brakowało. No chyba że czasami. Nikt wtedy nie spodziewał się, że to początek końca rozwoju żeglugi. Przyszły lata 80 te. Upadł system, a za tym poszedł też upadek całej gospodarki. Dotknął on też i żeglugę. Zaczęło brakować towaru do przewozów. Okazało się, że wcześniejsi decydenci budując flotę, zapomnieli o drodze wodnej. Rzeki zaczęły „wysychać”. Zemściły się lata braku inwestycji w nowe śluzy, jazy, kanały czy też w zbiorniki wodne. Flotę już nikomu nie potrzebną, odstawiono na; „sznurki”, pocięto na złom, ludzi zwolniono bądź wysłano na emerytury lub podjęli pracę na tzw. „Zachodzie”. Szkolnictwo zawodowe upadło. Porty częściowo sprywatyzowano, a częściowo popadły w ruinę. Infrastrukturę portową oraz stoczniową (Zacisze) zniszczono i rozkradziono. Tak pokrótce wyglądał koniec naszej żeglugi.

Padło hasło „ratuj się kto może” i wielu z nas wyjechało za „chlebem” na zachód do pracy u Niemca, Holendra, Belga. Trochę ludzi zostało i próbowało ratować to, co można było jeszcze uratować. Minęły lata, żegluga prawie zniknęła z pejzażu miast. Ludzie prawie o niej zapomnieli. Wydawało się, że to już definitywny jej koniec. Ale coś się stało. Temat żeglugi zaczął odżywać. Praca i upór wielu ludzi, miłośników żeglugi, zaczął przynosić wymierne efekty. Pod naciskiem Unii Europejskiej Polska podpisała układ AGN, zobowiązujący nas do rozbudowy infrastruktury wodnej do IV klasy żeglowności, do odbudowania systemu rzek i kanałów a tym samym, do ponownego uruchomienia żeglugi śródlądowej.

Są już pierwsze zwiastuny tego, że ten plan może się udać. Dobiega końca budowa zbiornika w Raciborzu. Budowa śluzy w Malczycach, lada chwila, będzie ona zakończona. Trwają prace studyjno-projektowe nt. przystosowania ODW do IV kl. żeglowności. Toczą się rozmowy z Czechami nt. budowy kanału Odra-Dunaj i z Niemcami nt. Odry granicznej, jej kaskady i przebudowy. Od września br. rusza ponownie we Wrocławiu TŻŚ (nasza akademia szuwarowo-bagienna). Na Wiśle trwają przygotowania do budowy stopnia wodnego w Siarzewie. Jest szansa na budowę stopnia wodnego w Niepołomicach.

Wiem, że w tak krótkim artykule, siłą rzeczy, nie można opisać wielu spraw związanych z reaktywacją żeglugi. W kolejce czekają stocznie, porty, biura projektów, firmy hydrotechniczne czy też nadzory wodne. Czeka nas, entuzjastów transportu wodnego, jeszcze wiele pracy, wysiłku i zaangażowania, aby te ambitne zadania zrealizować. Trzeba sobie zdać sprawę, że wszystkie te inwestycje są bardzo czasochłonne i pracochłonne. Minie wiele, wiele lat aż nasza żegluga odrodzi się do życia. Jak Feniks z popiołu.  Stanisław Kwiecień.

 

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Polityka cookies