^Do góry
baner

Powodzie, srogie zimy i susze – czyja to sprawka?

Powódź 1997 r. Port Miejski we Wrocławiu, fot. J. Fąfara

Powodzie, srogie zimy i susze - to wina La Niña - zjawiska atmosferycznego wpływającego na pogodę na całej Ziemi.

 Zjawisko to występuje wtedy, kiedy temperatura powierzchni Oceanu Spokojnego w okolicach równika, zwłaszcza u wybrzeży Ameryki Południowej, jest niższa od przeciętnej. Przyczynia się do tego wzmożona aktywność pasatów w tej części świata. Wydobywają one chłodne wody głębinowe na powierzchnię oceanu. La Niña obwiniana jest też za ulewne deszcze w Australii i suszę we wschodniej części Afryki. Zjawisko to wywołuje rekordowe opady śniegu zimą, liczne powodzie wiosną i suszę na terenie Stanów Zjednoczonych. La Niña może też wpływać na pogodę w Europie. La Niña jest odwrotnym zjawiskiem do El Niño, podczas którego Pacyfik jest cieplejszy, a pasaty zanikają. W chwili rozwoju zjawisk odpowiedzialnych za powódź w Polsce latem 1997, umiarkowane El Niño trwało mniej niż miesiąc, więc nie mogło być odpowiedzialne za powódź. Na początku lipca 1997 roku nad Genuą uformował się rozległy niż. To zjawisko znane i zawsze budzące niepokój w śród meteorologów. Obszary niskiego ciśnienia, powstające po południowej stronie Alp mają pewną tendencję: przemieszczają się uparcie na północ. Jeśli napotkają tam wystarczająco silne wyże - zostają zatrzymane i powodują ulewne deszcze trwające nieprzerwanie nawet 10 dni wywołując katastrofalną powódź. Z informacji jakie się w tym okresie pojawiały, można się dopatrzyć jakiegoś błędu w ocenie sytuacji. Prawdopodobnie rozpoczęto zbyt późno spuszczanie wody ze zbiorników retencyjnych w celu przygotowania ich na przyjęcie fali powodziowej. Skutkowało to połączeniem się fali powodziowej z wodą ze zbiorników już na skanalizowanej Odrze. Aktualna pojemność zbiorników retencyjnych jest zbyt mała i nie zapobiegnie powodzi w sytuacji opadów jakie wystąpiły w 1997 r.

W lipcu 1997 roku mieszkańcy miejscowości położonych nad Odrą bezradnie zmagali się z wielką wodą budując dodatkowe obwałowania z worków z piaskiem. Były też lokalne sukcesy i udało się uratować jakieś tereny przed zalaniem. Niestety powódź zebrała swoje żniwo. Powódź, która rozszalała się w dorzeczu Odry, spowodowana została opadami o rzadko spotykanej intensywności. W ciągu kilku dni do rzek wlało się tyle deszczu, ile normalnie przez całe lato. Odra, Nysa, Bóbr, Kaczawa, Ślęza czy Oława wystąpiły z koryt, zalewając rozległe tereny. „W Polsce zginęło wówczas 56 osób (58 w Austrii, Czechach i Niemczech). Koszty zniszczeń wyniosły ogółem 12 miliardów złotych. Destrukcji uległo około 1200 kilometrów wałów przeciwpowodziowych, ponad 7 tysięcy osób zostało bez domów, a prawie 700 000 mieszkań przestało nadawać się do użytku. Krajobraz po kataklizmie uzupełniają spustoszone uprawy (ponad pół miliona hektarów), 4 tysiące zrujnowanych mostów i 15 tysięcy kilometrów zniszczonych dróg. Ulice miast takich jak Kłodzko, Opole czy Wrocław zamieniły się w rwące rzeki podmywające budynki, zalewające mieszkania i odcinające drogę ucieczki.”

Powódź 1997 r. Osiedle Kozanów - Wrocław, fot. J. Fąfara

Przyczyn tragicznej w skutkach powodzi doszukiwano się w przepowiedniach i w ludowych mądrościach, jak; "kiedy słońce krwawo wschodzi, w marynarzu bojaźń rodzi, a gdy czerwień o zachodzie, wie marynarz o pogodzie". Podejrzewano także naszych sąsiadów o doświadczenia z pogodą i prowadzonymi próbami wywołania opadów oraz zapewnienia ładnej pogody podczas defilady w Moskwie. Są ludzie, którzy przypisują wywołanie anomalii pogodowym lotom w kosmos.

Prawidłowe prognozowanie pogody na więcej niż kilka kolejnych dni jest w zasadzie niemożliwe ze względu na nieznajomość chwilowych warunków pogodowych, gdyż prognoza mówi nam tylko jaka pogoda może wystąpić w bardzo krótkim okresie. Twierdzenia takie oparte są na programach komputerowych prognozowania pogody wyrażających relacje między; temperaturą, ciśnieniem, prędkością wiatru, wilgotnością powietrza itd. Edward Lorenz w 1963 r. wprowadził nazwę "efekt motyla" z uwagi na konsekwencje swego odkrycia w meteorologii: nawet trzepot skrzydeł małego motyla może mieć poważne skutki. Z powodu dynamicznego wzmocnienia zmian drobna fluktuacja wywołana przez motylka z biegiem czasu może zmienić się w potężne zaburzenie. Lorenz opublikował swoje pierwsze wyniki już w roku 1963 w pracy Deterministic Nonperiodic Flow. I o dziwo jego odkrycie początkowo nie wzbudziło żadnego zainteresowania? A życie nasze i bezpieczeństwo zależy od wody.  Zmieniamy już swoje patrzenie na przyrodę i na wodę - chroniąc i gromadząc ją jako największy skarb na ziemi. Ludzie pamiętają swoje doświadczenia; niepowodzenia i sukcesy w gospodarowaniu wodą. Uczymy się dbać o wodę, zapobiegać powodziom i wykorzystywać wodę dla własnych potrzeb. Człowiek swoje istnienie zawdzięcza wodzie. Woda potrzebna jest do utrzymania życia w świecie roślin i zwierząt. Woda; ma budowę cząsteczkową i są tak małe, że w najmniejszej kropli mieszczą się ich miliardy. Każda cząsteczka wody składa się z dwóch atomów wodoru połączonych z jednym atomem tlenu tworzy związek chemiczny; tlenek wodoru o wzorze - H2O. Większość wody występującej w przyrodzie jest "słona" (około 97,38%); zawiera dużo rozpuszczonych soli, głównie chlorku sodu. Użytkowana przez nas woda pochodzi z pary, która po skropleniu w atmosferze spada na ziemię w postaci deszczu, gradu a zimą – już coraz rzadziej; śniegu. Część wody deszczowej paruje, część wsiąka w ziemię, a część przedostaje się do strumieni i rzek. Największe opady występują w górach i nad oceanami. Woda pochodząca z deszczu i śniegu wsiąka w ziemię i pod wpływem siły ciążenia powoli spływa w dół – na niższy poziom gruntu aż natrafi na barierę ze skał nieprzepuszczalnych, a najczęściej są to gliny ilaste. Każde ziarenko gleby otacza cieniutka, mikroskopijna warstewka wody. Jest ona silnie „sklejona” z tym ziarenkiem i nie przemieszcza się w glebie. Z gleby wyrastają rośliny i prawie zawsze z gleby czerpią wodę niezbędną do fotosyntezy. Pozostała część wody zapełnia wolne przestrzenie w ziemi a po ich wypełnieniu odpływa na coraz to niższe tereny w ciągłym procesie odparowywania i uzupełniania środowiska, po którym się przemieszcza w postaci: potoków, strumieni i rzek. Nadmiar wody odprowadzany jest do morza i jezior. Właśnie na tym etapie najczęściej mamy problemy z jej odpłynięciem dalej rzekami i kanałami.  Analizując przebieg powodzi możemy uzyskać pewne dane do projektowania budowli wodnych umożliwiających zapobieganie zalewaniu części terenów po nadmiernych opadach deszczu.

Wylewy rzek – powodzie występują z pewną stałą regularnością i ludzie podejmowali próby regulacji koryta rzeki ograniczając jej obszar zalewania. Pierwszymi ludźmi na świecie wykorzystującymi wylewy rzeki byli zapewne Egipcjanie. W starożytnym Egipcie wody Nilu wylewały z możliwą do przewidzenia regularnością. Miało to miejsce zawsze pod koniec lata i wczesną jesienią. Podczas wylewów rzeka nanosiła żyzny muł, rolnictwo na tych obszarach rozkwitało, a żywności było pod dostatkiem. Wzdłuż terenów zalewowych Egipcjanie budowali wały ziemne. Dzielili nimi cały obszar na osobne zbiorniki, w których woda utrzymywała się przez wiele tygodni. Kiedy Nil opadał, woda ze zbiorników stopniowo wypływała. Czy my tu w Polsce nie możemy postępować podobnie? Mamy okresy suszy i olbrzymie straty w rolnictwie. Powinniśmy reaktywować małe zbiorniki wodne, które przed tzw. "wielką melioracją" istniały. Były też obniżenia terenu, które napełniały się podczas opadów a woda z nich powoli zasilała okolicę utrzymując wilgotność gleby. Powinniśmy zaprzestać stałego osuszania terenów podmokłych. Skutkiem niewłaściwej melioracji i jej negatywnego wpływu na przyrodę jest widoczne i odczuwalne postępujące stepowienie terenów Polski. W każdej miejscowości były stawy, zbiorniki PPOŻ. Poprzez system młynów wodnych, stawów, dołów w sposób naturalny funkcjonowała mikro retencja, która przez wieki utrzymywała stany wód gruntowych prawie na stałym poziomie. Młyn wodny został wynaleziony w III wieku p.n.e. i na jego cześć poeta napisał epigram, który zaczyna się od słów: „Dajcie rękom odpocząć strudzonym…; Nimfom, wód rzecznych boginkom, wasz trud powierzyła Demeter”. Tereny zalewowe w miastach były i są najtańsze do nabycia co powoduje zainteresowanie społeczeństwa wykorzystaniem ich do celów gospodarczych, a likwidując jednocześnie siedliska komarów nadają się do zamieszkania.

W Polsce mamy niesamowitych inżynierów i hydrotechników a są to bobry. Jest to jedyne zwierzę (poza człowiekiem) potrafiące na taką skalę wpływać na środowisko wodne. Bobry budują tamy na strumieniach i rzeczkach, mieszkają prawie w każdej dolinie rzecznej, lubią środowisko wodne z dużą ilością rozlewisk, odnóg, zatok i kanałów. Woda ułatwia im transport gałęzi do żeremi i pozwala zachować świeżość gromadzonych zapasów na zimę. Bobry dbają o to, żeby woda nie opadała, gdyż gwarantuje im to bezpieczeństwo. Żaden drapieżnik nie potrafi tak świetnie nurkować – poza wydrą i norką, które jednak zagrażają tylko zupełnie małym bobrom.  

Bobra bardzo trudno spotkać, widoczne są tylko ślady ucztowania i jego budowle.

Bóbr okazuje się zwierzęciem bardzo pożytecznym – i to nie tylko z punktu widzenia przyrody, w której nie ma gatunków potrzebnych i niepotrzebnych, czyli „szkodników”. Jedną z głównych przyczyn zmian klimatu – oprócz bezpośrednich emisji gazów cieplarnianych przez przemysł i rolnictwo – jest osuszanie mokradeł, uwalnianie do atmosfery węgla zmagazynowanego w torfie. Bobry, utrzymując wysoki poziom wody tam, gdzie działalność człowieka doprowadziła do przesuszenia torfu, zatrzymują ten proces. Wyższy poziom wody utrudnia dostęp do zalanych części dolin, stwarzając miejsce do życia dla wielu gatunków, które nie tolerują człowieka. Chroniąc bobra, chronimy wiele rzadkich i ginących gatunków roślin i zwierząt związanych z mokradłami, miejscami dzikimi, niedostępnymi dla większości ludzi. Bobry nie ustają w pracy na rzecz klimatu, bioróżnorodności i retencji! Człowiek nie powinien walczyć z bobrami a przyłączyć się i współdziałać z nimi w ratowaniu przyrody na ziemi. Woda jako nasze wspólne dobro powinna być chroniona, a szczególnie powinniśmy dbać i gromadzić wodę „słodką”! Mamy jej bardzo mało, bo niecałe 3% całości wody na kuli ziemskie stanowi „słodka” woda. Budowanie tam na rzekach, zbiorników retencyjnych, stawów sprzyja tworzeniu się nowych ekosystemów. Wszędzie na nowopowstałych akwenach budują siedliska ptaki, wzrasta ilość ryb, krabów, żab i wiele innych zwierząt żyjących w wodzie i na wodzie. Woda opadowa zbyt szybko odprowadzona do morza powoduje zagrożenie dla środowiska i człowieka. W Polsce zatrzymujemy tylko 4% wód odpływowych a powinniśmy 15 %!

Opracował; Władysław Wąsik

 

Wyszukiwarka

Copyright © 2013. Mateusz Haglauer Rights Reserved.


Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Polityka cookies