Szkoły Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu - 1953-1957

Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu rozpoczęło swą edukacyjną działalność 1 września 1953 roku. Minęło 8 lat od zakończenia zawieruchy wojennej. Wrocław był jedną wielką ruiną; 70 % miasta legło w gruzach. Lata 1953-57 to również czas odbudowy i budowy nowego porządku na Ziemiach Odzyskanych, których Wrocław był stolicą. W marcu 1953 r. zmarł Józef Stalin, ale władza komunistyczna z prezydentem Bolesławem Bierutem na czele miała się dobrze. Były to czasy trudne; więziono licznych więźniów politycznych, z którymi reżim komunistyczny rozprawiał się bezwzględnie. Ludzie przybywający do Wrocławia organizowali się z myślą o nowym życiu w regionie, który witał ich swym urokiem i potrzebował nowych pomysłów i energii. Do Wrocławia przybyło również 135 uczniów z różnych stron Polski, którzy z wybraną marynarską szkołą wiązali swą przyszłość. Mieliśmy zagwarantowaną darmową naukę, pełne wyżywienie i miejsce w internacie. Wywodziliśmy się z różnych środowisk; wielu było sierotami, których rodzice zginęli na wojnie. Na trzech wydziałach- nawigacyjnym, mechanicznym i eksploatacji, było nas po 45 uczniów. Rok szkolny 1953/54 był okresem szczególnym w życiu szkoły jako, że w tym czasie w budynku przy ul. Bruecknera 10, mieszkało i pobierało naukę ponad 300 uczniów: II rocznik Zasadniczej Szkoły Żeglugi Śródlądowej - wydział mechaniczny, II rocznik Państwowej Szkoły Żeglugi Śródlądowej- wydział nawigacyjny, I rocznik Technikum Żeglugi Śródlądowej, wydział nawigacyjny, mechaniczny i eksploatacji.

Parter i I piętro zajmowały klasy szkolne, pokój nauczycielski, pomieszczenia administracji,II piętro zajmował internat, kilka sal po 40 uczniów na piętrowych łóżkach. Kuchnia, stołówka, łaźnia, izolatka, kotłownia i warsztaty szkolne zajmowały podpiwniczoną część budynku. Szkolny środek transportu to wóz konny, i koń Maciek. Dojazd do szkoły tramwajem nr.11, lub 6 i 8 do pl. Kromera, dalej spacer do szkoły. W bloku" B" przy ul. Toruńskiej 72/74 mieściły się mieszkania służbowe dla nauczycieli. Vis a vis szkoły -" Stocznia Zacisze", która była również miejscem zajęć warsztatowych dla uczniów; jeden dzień w tygodniu to zajęcia praktyczne. Szkoła dysponowała także przyległym terenem na którym zorganizowaliśmy boisko do piłki nożnej i koszykówki. Frontową część szkolnego terenu zajmował plac apelowy z masztem, który wkrótce wzbogacił się o kiosk podwodniaka. Na dzień dobry ogolono nam głowy na zero, ubrano w zielone kombinezony, a starsi koledzy II rocznika zajęli się nami bardzo starannie. Po ustaleniu swoich stałych miejsc w klasach, salach sypialnych, stołówce oraz poznaniu swych nauczycieli i wychowawców, przestaliśmy być cywilbandą, a staliśmy się rekrutami na najbliższe dwa miesiące. Począwszy od gimnastyki porannej, aż do wieczornego apelu, a często i po nim, przypominano nam gdzie miejsce rekrutów. Po obiedzie lub kolacji serwowano nam  musztrę, krok defiladowy, marsz z piosenką na ustach, np. Tam nad Wisłą w dolinie, siedziała  dziewczyna, ... lub marszowe piosenki w j. rosyjskim. Ramowy porządek dzienny: 6. 00- pobudka, 6.10-6.30- gimnastyka, następnie- mycie, słanie łóżek, śniadanie, 7.45-8.00- apel poranny wraz z odśpiewaniem hymnu młodzieży pt. Naprzód młodzieży świata...,8.00-14/15.00- zajęcia szkolne, obiad i od 17.00-19.00 nauka własna  w salach lekcyjnych, w ciszy...,19.00-20.00- kolacja, apel wieczorny, bez śpiewu...,22.00-6.00- cisza nocna. Miesiąc wrzesień i październik- bez przepustek do  miasta, okres rekrucki. Pierwszy urlop- podczas ferii zimowych, obejmujący okres świąt i nowego roku. Pierwszymi nauczycielami i wychowawcami klasowymi byli, naszej klasy A- nawigacyjnej- Helena Kruthul, B- mechanicznej- Zygmunt Maga, C- eksploatacji- Cz.Nowicki, a następnie Stanisława Inglot. Na I roku wychowawcy internatowi zmieniali się często.

Z tych co przepracowali w TŻŚ długie lata to panowie- Ryszard Strusiński, Stanisław Waszczyński, Marian Wawrzyniak, Władysław Krygowski, Edmund Pająk, Jan Lewandowski, i inni. Znakomitą wówczas postacią zatrudnioną w szkole był kpt. żeglugi wielkiej Kazimierz Dowgiałło, który szlify oficerskie zdobywał jeszcze na carskich żaglowcach, z pochodzenia Litwin. Uczył nas splotów i węzłów oraz wiedzy o sprzęcie statku. Oprócz przedmiotów ogólnokształcących takich jak język polski, matematyka, fizyka, chemia, geografia, historia, wiedza o świecie współczesnym były  przedmioty zawodowe, np. w klasie A/N-dochodziły locja rzek, wiedza o sprzęcie statku, teoria prowadzenia statku, hydrologia, meteorologia, budownictwo wodne. Podobnie, specjalistyczne przedmioty były w klasach B/M i C/E. Klasa w internacie stanowiła pluton z plutonowym wybranym z pośród siebie. Była to funkcja istotna, reprezentanta klasy; składał raporty na apelach porannych i wieczornych, gotowość klasy  do zajęć, itp. Rocznik to kompania, a kompanie to szkoła. Pierwsze dwa miesiące dla uczniów TŻŚ to okres rekrucki i to w pełnym tego słowa znaczeniu. O to byśmy się nie nudzili, i nie przychodziły nam głupie myśli do głowy, troszczyli się starsi koledzy, rezerwiści. Po paru tygodniach otrzymaliśmy granatowe używane drelichy marynarskie( po uczniach ze szkoły rybołówstwa morskiego w Darłowie), a następnie także używane mundury marynarskie, bosmanki, kołnierze, krawaty, czapki. Poszły w ruch nożyce, żelazka, przyrządy krawieckie; co sprawniejsi świadczyli usługi  mniej zaradnym, pomagaliśmy sobie wzajemnie; samopomoc w dobrym wydaniu! Na ogródkach działkowych mieszkała krawcowa, która miała moc pracy. I dzięki tym praktycznym zabiegom i staraniom wyglądaliśmy jako tako. Otoki na czapkach informowały, że się jest uczniem TŻŚ, Technikum Żeglugi Śródlądowej, Technikum Żeglugi, Państwowej Szkoły Żeglugi Śródlądowej lub Szkoły Szturmanów. Stan ten był tolerowany do czerwca 1954 r. tj. do czasu kiedy nasi starsi koledzy opuścili szkołę zasilając załogi licznych statków Żeglugi na Odrze, Wiśle oraz białej floty w Szczecinie, Gdyni, Gdańsku i na Mazurach. Kilkoro z nich kontynuowało naukę  w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni ( Jurek Lipiński, Bronek Świercz, i inni). Kilku absolwentów podjęło dalszą naukę w TŻŚ (nawigatorzy-Janek Rundzio, Heniu Sokołowski, mechanicy-Romek Swatko, Staszek Witkowski). Chłopcy z TŻŚ po zakończeniu roku szkolnego i odbyciu praktyki na statku szkolnym BP-52 udali się do swych domów na zasłużone wakacje. Niektórzy z nas uczestniczyli w obozie szkół resortu żeglugi w Posezdżu na Mazurach wraz z kolegami ze Szkoły Rybołówstwa Morskiego w Darłowie i Technikum Budownictwa Wodnego w Szczecinie. W ten sposób pobyt na obozie zaowocował nowymi znajomościami, m.in. z Albańczykami z TDW T. Privtim i T. Jovanem. Po wakacjach, z dniem 1 września 1954 r. staliśmy się II rocznikiem w TŻŚ, a jednocześnie starszymi kolegami pierwszaków i już zawsze do matury byliśmy najstarszym rocznikiem.

Myślę, że było to jesienią 54 lub wiosną 55 roku, kiedy wszyscy uczniowie zostali wyposażeni w kompletne nowe sorty mundurowe wraz z butami, oczywiście. Były to mundury z wpuszczanymi do spodni  bluzami, uszytymi na wzór Marynarki Wojennej ZSRR, tak też przez kilka lat nosiła się nasza Marynarka  Wojenna. Szybko jednak dopasowaliśmy swoje mundury do tradycyjnego umundurowania polskiego marynarza; bez zdecydowanego sprzeciwu dyrekcji szkoły. I tak w maju 1955 roku z opiekunem Stanisławem Waszczyńskim pojechaliśmy na wycieczkę do Warszawy. Była to wycieczka kilkudniowa, zwiedziliśmy Starówkę, Wilanów, Muzeum Wojska Polskiego, oczywiście maszerowaliśmy w szyku zwartym, kolumną marszową, znakomicie się prezentując. Wróciliśmy do swego Wrocławia aby wkrótce udać się na wakacje, odbywając praktykę na statkach śródlądowych w całym kraju. Nasza Szkoła była wizytówką Wrocławia; bez udziału naszych chłopców w mundurach nie mogła się odbyć żadna wielka, prestiżowa impreza. Wspieraliśmy organizatorów kolejnych Wyścigów Pokoju na trasie przejazdu i na mecie na Stadionie Olimpijskim, imprez rangi międzynarodowej w żużlu, imprez w Hali Ludowej, nie mówiąc już o defiladach 1 majowych, których byliśmy ozdobą, a swą obecnością wprowadzaliśmy element ożywienia, urozmaicenia od powszechnej szarości. Oczywiście, święto majowe było okazją dla pełnego zaprezentowania się przed liczną wrocławską publicznością. Liczyliśmy też na przychylność zaprzyjaźnionych, pięknych wrocławianek, głównie z Liceów Pedagogicznych, Pielęgniarstwa oraz Technikum Łączności, z którymi utrzymywaliśmy kontakt osobisty jak i klasowy, zapraszając dziewczęta na organizowane przez nas potańcówki. Po ukończeniu 3 klasy w 56 r. odbywamy praktyki zawodowe na statkach w całym kraju. Wraz ze Zdzisiem Mordalem zamustrowaliśmy na dużego holendra hp DAŻBOH, 500 KM, 12 osób załogi, kpt. Hubert Sobota. Było to już prawdziwe zderzenie z rzeczywistością; 6 tygodni pracy od rana do wieczora, zastępstwa za palaczy po krótkim teoretycznym instruktażu i demonstracji hajcowania. Jako praktykanci wykonywaliśmy wszelkie roboty na statku oraz wachty na sterze, w maszynowni i kotłowni. Ekstra zajęciem było bunkrowanie węgla w Cigacicach; ca 20-30 ton musiało się wrzucić jednorazowo do bunkrów. To był już przedsmak tego,  czego mogliśmy oczekiwać w najbliższej przyszłości. Rok szkolny 1956/57- ostatni rok nauki, pierwsze w szkole matury już w maju 57. Dyrektorem szkoły zostaje Tadeusz Cieśla, jak się okaże, twórca jej sukcesów i budowniczy. Ale, póki co, czeka nas matura, egzamin dojrzałości i pójście w świat ze zdobytą w szkole wiedzą, wpojonymi zasadami postępowania, kultury, szacunku dla ludzi i poszanowania pracy.

W moim, subiektywnym odczuciu, nasi Nauczyciele i Wychowawcy podjęli się trudu przygotowania nas do życia w różnych warunkach i okolicznościach, i jak życie wykazało, udało Im się to znakomicie. Szkołę ukończyło kilka tysięcy absolwentów; poszli w świat, zajmują często bardzo eksponowane stanowiska w kraju i zagranicą, na śródlądziu i na morzu, swoją Szkołę wspominają ze wzruszeniem. Dowodem tego są liczne zjazdy absolwentów i byłych uczniów, poszczególnych klas, roczników, a także zjazdy wszystkich absolwentów, i nigdy nie brakuje zainteresowanych spotkaniem z kolegami, nauczycielami, wychowawcami. Zdzisiu Mordal po krótkim sezonie żeglugowym skierowany został do Szkoły Specjalistów Morskich w Ustce, a następnie służył na niszczycielach ORP Burza i Błyskawica. Spotkaliśmy się po roku w Wejherowie gdzie w łączności Mar. Woj.odbywałem okres rekrucki, aby w styczniu 59 r. zamustrować jako sternik na okręt ratowniczy R-22, w Oddziale Ratowniczym Marynarki Wojennej na Obłużu w Gdyni. Podczas 3 letniej służby w MW spotkałem wielu kolegów ze szkoły- Zbyszka Nowaka, Rysia Szymczyka, Janka Rundzio, Mańka Szwarca, Janka Muzykę, Mańka Busza, Wojtka Śladkowskiego, Kazia Kukawkę i Kazia Warżajtisa, Janusza Szeligiewicza na bazie nurków ORMW. Oficerem na niszczycielu ORP BURZA był Jurek Lipiński, abs. w 54 r.i absolwent po OSMW. W latach 60-62 wracaliśmy do cywila, i najczęściej do pracy w firmach z których poszliśmy do woja- Żeglugi na Odrze,  Żeglugi Bydgoskiej,  Warszawskiej, Krakowskiej, Gdańskiej, Szczecińskiej, Mazurskiej. Szybko awansowaliśmy zdobywając kolejne stopnie wtajemniczenia branży żeglugowej w kraju i za granicą. Liczne grono absolwentów zasiliło szeregi marynarzy Polskich Linii Oceanicznych, Polskiej Żeglugi Morskiej, floty rybackiej Dalmoru, Gryfa, Korabia; wielu pozostało w żegludze śródlądowej, w tym moi koledzy z ławy szkolnej- Zdzisiu Mordal, Heniu Sokołowski, Lucek Jachymek.

Swój los ze szkołą związali Marian Szwarc i Janek Muzyka. Władek Krzystanek, Jurek Nowiński i Stefek Piątkowski, zakotwiczyli w stolicy. Stefan Wardeński rybaczył wpierw na państwowym, a potem na swoich kutrach w Ustce. Andrzej Slezak służył w rybałce dalekomorskiej, a potem w polskim i zagranicznym trampingu. Rysiu Szymczyk wiele lat pływał z kpt.ż.w. Danutą Kobylińską-Wallas, a całe życie na morzu, Janek Rundzio wiele lat pracował na morzu, zamieszkał w Kalifornii, a obecnie wraca do Gdańska. Zbyszek Nowak osiadł w Gdańsku i szyprował na holownikach, w tym w holowaniach oceanicznych. Maniek Busz umiłował Bydgoszcz i Bydgoszczankę. Jurek Pasiciel, Zbyszek Buszta, Edek Słysz, Jurek Głowacki, Boguś Borguś, Zbyszek Nowak- niestety, odeszli na wieczną wachtę; cześć Ich pamięci!   Kończąc ten fragment wspomnień pozdrawiam Was gdziekolwiek jesteście, i życzę dobrego zdrowia. Proszę, zareagujcie na list, który do Was wysłałem z prośbą o skreślenie kilku zdań- wspomnień ze swego życia. Będzie one stanowić fragment pewnej żeglugowej, wodniackiej, także śródlądowej czy morskiej historii. 

Zbyszek Priebe  

PS Opis zdjęć: lata 1953-1957- uczniowie przed dworcem kolejowym we Wrocławiu, Kaziu Lisowski i Mietek Baczyński na wrocławskim Rynku, na jazie iglicowym na kanale p.powodziowym, Jurek Nowiński i Romek Sawicz na boisku koszykówki, na Maćku -szkolnym środku transportu, od lewej- Heniu Sokołowski, Zbyszek Priebe, Edek Budakowski, Stefek Wardeński, Władek Krzystanek, Zbyszek Buszta, Maniek Szwarc,   Maniek Busz, Zbyszek Priebe, Jurek Onderko, rusycystka p.J. Lichtig i Stanisława Inglot,  na pokładzie Westerplatte II-wykładowca budownictwa   wodnego Bogusia Kędzierska i Wojtek Śladkowski, na Wróblinie-Bogusia Kędzierska i Zbigniew Zubrzycki- wykładowca budowy statków, od lewej- Zygmunt Maga-   wykładowca przedmiotów zawodowych mechaników, Wojtek Śladkowski, prof. Józef Wąsik-b. zca dyr.szkoły, Adam Grel- jeden z najstarszych absolwentów i prof. Wąsik,  Klaudiusz Gersten, NN, Jurek Hopfer, Witek Samuel,Zbyszek Priebe, Tadeusz Lisiewicz- na Westerku. 

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Polityka cookies