Spotkanie styczniowe 2016 - relacja

          Jak widać na wcześniej umieszczonych zdjęciach spotkanie 14 stycznia br. było nader uroczyste. Nie tylko, że było to pierwsze spotkanie w Nowym Roku i to w Izbie Pamięci w dawnej naszej szkole, którą nadal obdarzamy wielkim  sentymentem. Głównie uroczysty charakter nadawała  spotkaniu obecność jubilata profesora Ryszarda Strusińskiego. Nic też dziwnego, że na spotkanie przybyli absolwenci TŻŚ z pierwszego rocznika: Kazimierz Kukawka, Zdzisław Mordal, Zbigniew Priebe (1957 r.), z późniejszych Jan Sokołowski (1963 r.), Henryk Pierchała (1966 r.), czy też z ostatnich lat pracy „Strusia”: Jacek Adamczyk, Mirosław Grabowski (1983 r). Trudno wyliczyć wszystkich, cała grupa widoczna jest na zbiorowej fotografii, oprócz oczywiście wykonawcy fotki Janusza Fąfary.

 

          Były życzenia, kwiaty, płyny orzeźwiające, a od Bractwa w prezencie obraz, akwarela artysty Wojciecha Górki przedstawiająca klasztor Bernardynów we Lwowie. Było wielkie wzruszenie, bo właśnie tam po ulicach biegał w młodych latach Ryszard  Strusiński. Kończył szkołę podstawową, kiedy wybuchła wojna. Sowieci zagarnęli Lwów i Ryszard znów wrócił do szkoły podstawowej, do 7 klasy w 10-letnim programie nauczania.  W 1941 r. po wkroczeniu Niemców zaprzestano wszelkich form szkolenia. Musiał się zgłosić w arbeitsamcie. Dostał propozycje; albo wywózka do Niemiec, albo praca w firmie obsługującej na zapleczu wojsko. Za namową jednego z Niemców, który zasugerował, że jak wyjedzie może już żywy  nie wrócić. Wybrał opcję drugą i w 1944 r. wraz z cofającymi się Niemcami znalazł się w Krakowie. Tam po wyzwoleniu kontynuował naukę. Nie wiedział jak powiadomić rodziców, że jest cały i zdrowy. Poczta nie działała. Kolega doradził mu, żeby skorzystał z uprzejmości kolejarzy. Napisał list i dał maszyniście pociągu towarowego jadącego w rejon Lwowa. Pociąg nie zatrzymał się jednak na dworcu we Lwowie. Maszynista wyrzucił list na peron. Podniósł go zawiadowca i tak list dotarł do rodziców.

Rodzice po wysiedleniu ze Lwowa zamieszkali we Wrocławiu. „Ja też przeniosłem się do rodziców – kontynuuje wspomnienia profesor Strusiński. W !953 r. ukończyłem studia o kierunku wychowanie fizyczne. Nie byłem kujonem, należałem jednak do grupy tych najlepszych. Kiedy rektor wręczał dyplomy i nakazy pracy sądziłem, że jako jeden z lepszych będę miał możliwość wyboru miejsca pracy. Takie były zwyczaje. Niestety nie znalazłem się w tej grupie. Okazało się, żeby skorzystać z tego przywileju trzeba było należeć do odpowiedniej organizacji. Ja poza sferą sportową, nie udzielałem się nigdzie. Jako jeden z ostatnich otrzymałem nakaz pracy w szkole w mało znanej miejscowości w łódzkim. Prorektor pocieszył mnie, że może coś znajdzie we Wrocławiu. Po jakimś czasie zgłosiłem się do niego: - „Jest miejsce we Wrocławiu - zaczął rozmowę,- w szkole z trudną młodzieżą, w Technikum Żeglugi Śródlądowej.” Tak właśnie związałem się z naszą szkołą na 33 lata, tzn. do chwili przejścia na emeryturę.”

„Młodzież nie okazała się  tak trudna, choć były na początku pewne kłopoty. Pamiętam, jak grupa naszych chłopców goniła jednego wrogiego osobnika z Sołtysowic – wspomina profesor. Było to w rejonie placu Grunwaldzkiego. Chłopak wpadł do sklepu, z którego ja wychodziłem. Stanąłem w drzwiach i nie wpuściłem naszych. Nie stawiali sprzeciwu. Razem wróciliśmy do internatu. Nie robiłem z tego wielkiego problemu, zyskałem w ten sposób posłuch. Nie miałem większych problemów z uczniami. Miałem kilka klas wychowawczych i do dzisiaj, jak widać spotykam się z wielką serdecznością ze strony swoich wychowanków. Nie miałem też problemów z przełożonymi. Jak rozpoczynałem pracę dyrektorem był Stanisław Waszczyński. Jednak krótko, bo po trzech miesiącach zastąpił go Jerzy Baczyński. Inżynier górnik, działacz komunistyczny z Francji. Zaprowadził trochę porządku w szkole. Mnie też wezwał pewnego razu do siebie. Zaproponował mi wstąpienie do partii. Zdziwił się kiedy odmówiłem. – Jak to, nie chce pan awansować? – argumentował. Odszedł od nas 1955 r. Po wakacjach był już inny dyrektor. Kiedy spotkaliśmy się po pewnym czasie we Wrocławiu powiedział do mnie: - Jaki ty byłeś mądry, że mnie nie posłuchałeś i nie zapisałeś się do partii. To nie jest ta organizacja, o której myślałem.

         Miałem też zabawną sytuację z dyrektorem Tadeuszem Cieślą. Zima w początkach lat 60-tych. Napadało dużo śniegu. Nie mieliśmy gdzie biegać na gimnastyce. W ramach WF-u wykorzystałem uczniów i odśnieżyliśmy teren wokół szkoły. Zostałem wezwany do dyrektora. Nie wiedziałem o co chodzi. Z duszą na ramieniu wchodziłem do gabinetu. Kawa czy herbata – zaproponował dyrektor. Wybrałem herbatę i trochę się uspokoiłem, bo przy tzw. „opeerach” propozycji takich nie było. Dyrektor wyjaśnił, że właśnie wrócił z zebrania w Dzielnicowej Radzie Narodowej Psie Pole dyrektorów szkół i zakładów, którego tematem było odśnieżanie ulic. – Właśnie otrzymałem pochwałę – wyjaśnił dyrektor, jako jedyny w dzielnicy, bez żadnych nakazów i apeli doprowadziłem do oczyszczenia ulic wokół szkoły. Wiem, że to za sprawą pańską się stało i serdecznie za to dziękuję. Uścisk dłoni zakończył spotkanie.”

Długo jeszcze  trwały wspomnienia wydarzeń szkolnych.. O rozbudowie szkoły w latach 60-tych ubiegłego wieku, o osiągnięciach sportowych drużyn szkolnych, o studniówkach, szkolnych imprezach i wielu innych wydarzeniach związanych z pobieraniem nauki w Zespole Szkół Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu. Nie zabrakło na koniec pytania, jak dożyć w formie tak sędziwego wieku. Profesor powiedział, że podstawą jest sport. Nie ten wyczynowy, ale ruch dla przyjemności. Podkreślił, że nie palił papierosów. To dzięki swojej mamie. Bo jak już uzyskał pełnoletniość tato poczęstował go papierosem. Kiedy zapalił była przy tym jego mama, spojrzała wymownie i z wielkim wyrzutem powiedziała: - Synku, ty palisz? Młody Ryszard tak się zawstydził, że więcej po papierosa nie sięgnął. Do dzisiaj uwielbia długie spacery, na kolację zjada miskę mamałygi, a przed snem czasem wypija kieliszek czegoś mocniejszego. Wielu lat życia profesorze, abyśmy mogli jeszcze wiele razy powspominać lata świetności nieistniejącej już dzisiaj naszej szkoły.

Kolejne spotkanie Bractwa planowane jest 18 lutego 2016 r. o godz. 17-tej w Klubie Muzyki 

i Literatury. Do zobaczenia.

Tadeusz Sobiegraj

 

 

Fot. J. Fąfara

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Polityka cookies