Na wstępie przedstawię szczyptę encyklopedycznej wiedzy w temacie powstawania zjawisk lodowych dziś młodemu pokoleniu ogólnie mało znanej.
I teraz najważniejsza część teorii powstawania śryżu - "lód prądowy" inaczej zwany śryżem tworzy się nie na powierzchni wody, lecz na dnie rzeki skąd wypływa na powierzchnię. Przyczyną zjawiska powstawania śryżu jest działanie promieniowania ziemskiego, tzw. promieni ciemnych o długiej fali. Ciepło, które zostaje wypromieniowane z dna rzeki znacznie się schładza, czego następstwem jest krzepniecie wody i prąd wody unosząc wydzielające sią ciepło proces ten przyspiesza. W ten to sposób powstaje "lód denny", który całymi masami wypływa na powierzchnię rzeki tworząc kręgi śryżowe, a zawartość piasku w masie śryżowej świadczy o jego pochodzeniu. Z tych samych przyczyn co na dnie śryż tworzy się w masie wody, gdzie promieniują drobne zawiesiny, które stają się jądrami krystalizacji i następnie tak wytworzony lód wypływa na powierzchnie rzeki w kształcie misternych blaszek lub igiełek skupiających się w charakterystyczne plastry. Nieodzownym warunkiem tworzenia się śryżu jest temperatura wody w pobliżu: 0 stopni, zwykle + 0,1 stopnia, temperatura powietrza - 4 stopnie i bezchmurne niebo. Dla żeglarzy śródlądowych bardzo niebezpieczne są tzw. "baby śryżowe", które tworzą się na głębokości około 2 metrów, które wyrastają z dna rzeki. Najechanie na taką "babę" powoduje zatrzymanie się statku niczym na mieliźnie. Można by jeszcze długo rozwodzić się nad teorią powstawania śryżu, lecz myślę, że ta porcja wiedzy powinna wystarczyć, aby zrozumieć magię jego powstawania. Nie pozostało więc nic innego, aby na koniec delektować się innym obrazem tego pięknego i zarazem groźnego zjawiska.
Gdy wzdłuż brzegów Odry zima na dobre zaczyna zadomawiać się, a zimny wschodni wiatr bez przerwy wyje, wtedy to tworzy się po pierwszych nocnych przymrozkach mnóstwo niezmiernie malowniczych płatów kry z ich typową zaokrągloną formą spłaszczonego pierścienia. Wtedy to dawno, dawno temu mawiano: już zaczyna Viadrus (bóg rzeki Odry) swoje białe zimowe szaty przywdziewać. Obserwując wrocławską Odrę w czasie tegorocznej zimy próżno by czekać, aby zobaczyć ten przepiękny fenomen przyrody, niestety ale skutki ocieplenia klimatu i zachwianie równowagi pór roku daje o sobie znać. Szkoda, ale nie będzie nam dane zobaczyć jak lodowe wianki obracając się w wolnym tempie wytwarzają dla nich mistyczny typowy cichy szelest i syczenie w momencie, kiedy zaczynają się stykać ze sobą a ciekawy akustyczny spektakl zaczyna nasilać się przy kontakcie z filarami mostowymi. Nie zobaczymy jak w pewnym momencie zatrzymuje się wszystko i zamienia się w stałą pokrywę lodową. Mechanizm powstania tego typu pokrywy lodowej powoduje to, że lód odrzański nie jest równy i gładki jak na jeziorze, lecz raczej podobny jest do świeżo zaoranej roli, a jazda na łyżwach z tego powodu na zamarzniętym nurcie rzecznym jest niemożliwa.
Na Dolnym Śląsku przed laty nazywano te szczególne kry lodowe (śryż) jako "Brzeskie gęsi" (Brieger Gänsen), a nazwa wywodziła się od starego śląskiego nadodrzańskiego grodu Brieg należącego do obwodu rejencyjnego Wrocławia, który dziś nosi polską nazwę Brzeg. Urodzony w Beuthen (Bytom Odrzański) poeta Jochen Klepper postawił „Brzeskim Gęsiom" w swej znanej powieści "Barka wesołych ludzi" pełen wdzięku literacki pomnik.
Zawartość tej miniatury prozaicznej opisuje czasy, które już dawno przeminęły, opisuje zapomniane i ciężkie życie ludzi związanych z Odrą, kapitanów parostatków, właścicieli statków, sterników i marynarzy wraz z ich rodzinami. Wartość i znaczenie tej powieści w obecnych czasach w dużej mierze wzrasta, gdyż znowu swobodnie można starych niemieckich nazw miejscowości nadrzecznych używać, nazwy, które to już prawie zapominane były. Czytamy u niego: " Prawie połowa ludnościł Beuthen (chodzi w tym przypadku o dawną nazwę Bytomia Odrzańskiego) czekała na moście, gdyż wszyscy chcieli zobaczyć jak płaskie kry przy masywnych kłodach mostowych izbic roztrzaskiwały się, jak ciężkie lodowe bryły jedna w drugą wbijały się, jak ich śnieżne skorupy scalały się, jak w ciągu kilku minut Odra zatrzymała się. W dali, przy zakolu pod Carolath (dziś Siedlisko) widać było jeszcze jak "Brzeskie Gęsi" roiły się, a jednocześnie od Nenkersdorf (dziś Drogomil) wyfruwały nowe.
Dziś z opisywanego mostu nie można już patrzeć jak dawniej na rzekę, został on zniszczony pod koniec wojny przez Niemców i do tej pory nie został odbudowany.
Innym źródłem literackich inspiracji „Brzeskich Gęsi" jest opowiadanie "Brzeskie Gęsi nie latają" autorstwa Helmuta J. P. Auera, rdzennego mieszkańca Brzegu. Pisze on: „Brzeskie Gęsi” były rok w rok dla mieszkańców Oławy i Wrocławia niezwykłym zjawiskiem i tematem całodziennych rozmów, ponieważ rok w rok w okresie późnej jesieni - mógł to być październik albo także w wypadkach wyjątkowych listopad - były już w drodze ,,Brzeskie Gęsi". Skąd te interesujące lodowe formacje rzeczywiście przychodzą, nie wiedział dokładnie nikt, ale w zimowe wieczory w izbach domostw przy brzegach Odry tłumaczono to tak: „Gęsi" rodzą się za niezwykłą główką daleko poza miastem w otchłani ciemnego nadodrzańskiego lasu tam, gdzie także Święty Mikołaj mieszka. Ich pojawienie się było sygnałem, że nadszedł czas do przygotowań świątecznych Bożego Narodzenia.
Dziś dużo się zmieniło, przede wszystkim zmienił się klimat. Może nadejdzie jednak kiedyś taki czas, że „Brzeskie Gęsi" zaczną pojawiać się co roku zwiastując czas do świątecznych przygotowań.
Fotografie wykonałem podczas styczniowego ataku zimy 2010 roku w Malczycach i Lubiążu. Co prawda nie odzwierciedlają uroku i magii miejsca, jakim jest Bytom Odrzański, ale myślę, że wiernie oddają klimat powstania tego tekstu.
Janusz Fąfara