Początki żeglugi kabotażowej przypisane były u schyłku lat 60-tych ubiegłego wieku. Przedsiębiorstwem kierowanym wówczas przez dyr. Kazimierza Igielskiego, które dostąpiło zakupu dwóch kabotażowców w zamyśle uruchomienia żeglugi miedzy portami zachodniego, środkowego oraz wschodniego wybrzeża miały być zaczątkiem i uzupełnieniem transportu morskiego.
Nikt wówczas nie myślał o przekopie na mierzei, więc parametry podczas projektowania były uwzględnione do tamtych warunków, jak na ówczesne czasy oba stateczki były nowością w śmiałej wizji tworzenia żeglugi miedzy polskimi portami, lecz niepozbawione wad, które dawały się we znaki załogom szczególnie przy sztormowych pagodach na Bałtyku. Ukształtowanie dziobu miało istotny wpływ na prędkości małego statku jak na tak zwartą konstrukcję statku, czasami trudno było statek utrzymać na kursie w trakcie sztormowania. Spartańskie warunki dla załogi oraz wyposażenie nawigacyjne oparte o kompas magnetyczny, bez sterowania statkiem przez autopilota oraz jak na tamte warunki radar rodem z Rawaru często ulęgający awariom, więc czasami była to żegluga na" tzw. nosa". Wracając do wątku tzw. żeglugi kabotażowej w zakresie przewozów między polskimi portami zakończyła się w momencie, kiedy dyrekcja firmy PP Żegluga Szczecińska znalazła niszę w przewozach pomiędzy Szczecinem a małymi portami duńskimi, niemieckimi i szwedzkimi /kontrakt z Węglokoksem/. W powrotnych rejsach przewożono najczęściej mączkę rybną /workowaną/ z takich portów jak Skagen Hirtshals wożony był także tłuczeń kamienny z Bornholmu do Goeteborga, ale też przewożono ładunki sypkie /zboże/.
Po ukończeniu TŻŚ miałem okazję być załogantem na statku m/s Flora jako marynarz, pamiętam próbę podejścia od strony morza do portu w Elblągu zakończoną fiaskiem/statek osiadł na mieliźnie/ wiec dano sobie spokój z wykorzystaniem za i wyładunków w porcie Elbląg. Po zakończeniu działalności w PP Żegluga Szczecińska statki przekazano do tworzącego się wówczas przedsiębiorstwa PP Żegluga Bałtycka, które z czasem pozyskiwany tonaż w żegludze towarowej /stare statki z PLO typu Ner, Krasnal były wycofywane, by w końcu zakończyć działalność kabotażową tzw. /statków dowozowych/. To spotkało również wspomniane statki Flora i Emilia. Wizja tworzenia żeglugi kabotażowej trwała dość krótko, ale jak na tamte czasy była prekursorska.
Czego zabrakło w momencie tworzenia przekopu na mierzei Wiślanej Przekop wybudowano, ale nikt nie pomyślał o tworzeniu zaplecza w prostym przełożeniu: co wozić , czym wozić, i gdzie wozić. Dyr. Kazimierz Igielski miał wizję, ale ta nie doczekała czasów budowy przekopu zaś kolejne wizje wykorzystania przejęli wizjonerzy z Min,. Infrastruktury z jakim efektem "Mamy przekop"!!! Autor: Ryszard Wąsek
Zdjęcia pochodzą ze stron internetowych oraz z archiwum Waldemara Danielewicza.