Można mieć marzenie powrotu do natury, choć każdemu z nas różnie może się kojarzyć. Dla niektórych może oznaczać cofnięcie się aż do czasów, gdzie człowiek żył w symbiozie z tą naturą bez możliwości zmiany swego otoczenia. Większość ludzi na co dzień nie zwraca uwagi na środowisko w którym żyje. O tej „naturze pierwotnej” nawet ekolodzy o bardzo zbliżonych poglądach do czasów, gdy życie człowieka było mocno związane z drzewem, mało wiemy i nie chcemy wracać do aż tak prymitywnych warunków życia. Czasy były niebezpieczne, że strach było zejść na ziemię!
Teraz jest już bardzo wojownicza grupa ludzi nawołujących do natury, mamy nawet panie ministry bardzo mocno związane z „zielonymi”, pracujące usilnie na rzecz ochrony środowiska. Szczególnie zależy im na renaturyzacji rzeki Odry?
Pytanie brzmi:
Dlaczego mamy renaturyzować właśnie Odrę a nie jakąś inną rzekę czy rzeczkę w Polsce?
Odra jest w zasadzie jedyną rzeką w Polsce po której można jeszcze wozić ładunki barkami od Portu Gliwice do Portu Świnoujście oraz do Niemiec i dalej na zachód Europy. Wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska stwierdziła w lipcu br., że „rozwój infrastruktury żeglugowej na rzekach jest pieśnią przeszłości i lepszym rozwiązaniem jest transport szynowy i drogowy”. Uznała rozwój żeglugi „za miraże z piasku”. Twierdzi, że “zna koszty takiego transportu i on jest dzisiaj kompletnie nieopłacalny. Dodatkowo zabija nasze rzeki. Największy problem z rzeką Odrą jest taki, że my tam mamy bardzo niskie przepływy wody. Tam brakuje wody dla ryb do życia, nie mówiąc o tym, że brakuje tej wody dla statków obciążonych ładunkami. To jest jakaś aberracja” – oświadczyła, nie wskazując jednak wspomnianych przez siebie kosztów i dowodów na rzekomą nieopłacalność transportu rzecznego. Zielińska zwróciła także uwagę na kwestie ekologiczne, podkreślając, że renaturyzacja Odry jest konieczna, ponieważ rzeka jest „wyprostowana i zabetonowana”.
Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska deklaruje, że zgodnie z postulatami organizacji ekologicznych podejmie prace na rzecz utworzenia Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Największe porty Europy mają połączenia drogami wodnymi w głąb lądu. Rotterdam, Amsterdam, Antwerpia powiązane są siecią śródlądowych dróg wodnych z całą Europą, tylko my Polacy mamy mieć parki „narodowe” akurat na wejściu do portów, na jedynej drodze wodnej łączącej je z resztą kraju?
Dlaczego właśnie na Dolnej Odrze powinien powstać park? Chcemy budować terminal kontenerowy w Świnoujściu, a pani minister chce mieć park na Dolnej Odrze zamiast drogi wodnej łączącej dwa porty ze Śląskiem, naszym centrum przemysłowym? Nasuwa się teraz podejrzenie w czyim interesie działa pani minister? Dr Grzegorz Chocian, prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii ECOPROBONO twierdzi, że tzw. „ekolodzy”, którzy protestują nie mają nawet kierunkowego wykształcenia. Nimi nie zawsze powoduje sponsor, ale także oficer prowadzący. (...) Pora mówić o tym otwarcie, to gra wywiadów na terenie Polski - oznajmił. - Wywiad niemiecki próbował mnie zwerbować, żebym protestował. Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany - powiedział dr Grzegorz Chocian w programie "Punkt Widzenia". Dodał, że zgłosił sprawę do ABW i "dostał informację zwrotną, że miał rację".
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2024-09-19/dr-grzegorz-chocian-niemiecki-wywiad-probowal-mnie-zwerbowac-zebym-protestowal/
Należy pamiętać o stawianych żegludze śródlądowej zarzutach pani powołanej i pragnącej za wszelką cenę chronić środowisko naturalne. Jest tylko taki problem, że te panie nie mają żadnej wiedzy o czyn mówią, nie mają zielonego pojęcia o żegludze śródlądowej oraz nie znają kompletnie rzeki Odry. Mamy najwyraźniej do czynienia z osobami dotkniętymi efektem Dunninga-Krugera.
Wypowiedzi tych pań nie powinny być poważnie traktowane, niekompetentne osoby mają skłonność do wypowiadania się i nie daj Boże podejmowania decyzji w sprawach bezpieczeństwa milionów mieszkańców nadodrzańskich terenów. Z tych wypowiedzi wynika, że są absolutnie przekonane o swojej racji, a nawet więcej – nie przyjmują żadnych argumentów drugiej strony? Mamy tutaj do czynienia z ignorancją i zarozumialstwem.
Hydrobiolog Artur Furdyna ma natomiast marzenie, chciałby zobaczyć: „płycizny, obszary głębsze i płytsze, uchyłki, zatoczki, mozaikę lasów, podmokłych łąk, mokradła. Koryto, w którym nie ma jazów, barier działających jak zatory w naszych żyłach. Widziałbym pluskające ryby, zwierzęta, szeroką dolinę pozwalającą na to, że jak rzeka przybierze, może wylać. Gdybym zniżył lot, mógłbym zajrzeć w głąb rzeki, bo woda byłaby przejrzysta.
Zrenaturyzowana rzeka, jak przekonują przyrodnicy, ma dwie zasadnicze zalety: po pierwsze - ma zdolność samooczyszczania się, po drugie zaś jest naturalnym magazynem wody, tak potrzebnej w warunkach suszy. Jednak żeby mogła spełniać te dwie funkcje, musi zalewać tereny leżące w dolinie. Sęk w tym, że obszary te są w znacznej części zagospodarowane przez człowieka, głównie przez rolnictwo, ale stoją też na nich osiedla mieszkaniowe.
Hydrobiolog związany z uczelniami szczecińskimi, działający w Towarzystwie Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy (dopływy Odry), chciałby widzieć rzekę w stanie może nie tyle naturalnym, a w stanie zbliżonym do naturalnego, czyli - rzekę zrenaturyzowaną. (Odra. Renaturyzacja czy regulacja? Spór naukowców z ministerstwem - TVN24)
Za najbardziej „wiarygodny autorytet” w sprawie renaturyzacji rzek można uznać profesora od klonowania kóz, który habilitował się na podstawie pracy zatytułowanej „Mechanizmy sterujące powstawaniem i utrzymywaniem zróżnicowania klonalnego w kompleksie hybrydowym kozy Cobitis taenia” (Teleostei, Cobitidae, Wikipedia)! WWF Polska twierdzi, że żegluga śródlądowa jest ekonomicznie nieuzasadniona, sprzeczna z interesem społecznym i zagraża nie tylko środowisku, ale też ludziom. Zastanawiające jest, że tylko w Polsce transport barkami szkodzi środowisku i ludziom bo już w Niemczech żegluga śródlądowa ma się dobrze, nawet się rozwija, nie szkodzi środowisku i żadnej rzeki Niemcy nie chcą renaturyzować?
Wymienione zalety renaturyzacji, są prawdziwe, ale jednak w ograniczonym, można nawet powiedzieć w znikomym zakresie skuteczne. Najlepszym przykładem braku efektywności tych działań jest przywrócenie torfowisk nad Odrą! Jak to można zrobić, kiedy przyrost 1 mm warstwy torfu trwa jeden rok, to torfowisko o grubości 50 cm powstanie dopiero za 500 lat? Renaturyzacja rzeki to bliżej nieokreślone działania rekonstrukcyjne koryta rzeki. Ekolodzy twierdzą, że można Odrę renaturyzować tylko tam gdzie to jest możliwe, tj. w bardzo ograniczonym zakresie, więc i efekty będą marne, nie osiągniemy celu o jakim marzą ekolodzy. Zapaleni zwolennicy renaturyzacji zapomnieli, że Odra przed regulacją była dzika, były katastrofalne powodzie oraz susze. Niemcy po powodzi w 1903 r. podjęli decyzję regulacji Odry właśnie z powodu takich katastrof!
Taka szczególna troska ekologów o ochronę przyrody nie zawsze prowadzona jest też zgodnie z obowiązującym prawem. Nawoływanie ekologów za renaturyzacją Odry jest działaniem na szkodę Polski oraz mieszkańców żyjących w jej dorzeczu i nad samą Odrą. Wiara w samooczyszczenie wody swobodnie płynącej rzeką jest zwykłą naiwnością, owszem następuje częściowe wytrącenie zanieczyszczeń, ale nie jej oczyszczenie! Działania części organizacji ekologicznych są zwykłym sabotażem, wymuszaniem kosztownych inwestycji, tworzeniem sztucznych przeszkód do powstania niezbędnych budowli hydrotechnicznych.
Tym paniom i panom mówić wolno wszystko, choć wprowadzanie w błąd osób podejmujących decyzje o zaniechaniu remontów urządzeń hydrotechnicznych oraz budowy nowych zabezpieczeń przeciwpowodziowych jest naganne i powinno być karalne. Tragicznych skutków wywołanych katastrofalną powodzią doświadczyliśmy w 1997 r. W powodzi zginęły 54 osoby a straty materialne oszacowano na 12 mld zł. Ostania powódź na Nysie Kłodzkiej pokazała, że właśnie zaniechanie budowy zbiorników przeciwpowodziowych na tej rzece była przyczyną zalania miast i doprowadziła do śmierci 9 osób. Natomiast dzięki zbiornikowi Racibórz oraz wybudowanym polderom na Odrze miasta położone nad Odrą uniknęły katastrofalnej powodzi! Podkreślić trzeba, że to właśnie ekolodzy sprzeciwiali się budowie zbiorników!
Rozwalanie wałów przeciwpowodziowych jest zwykłym sabotażem. Nikt o zdrowych zmysłach nie podejmie decyzji o relokacji milionów mieszkańców z nad rzeki, te wypowiedzi o powrocie do natury, to są zwykłe brednie, mrzonki, taka fatamorgana ekologicznych ignorantów! Renaturyzacja Odry nie jest wykonalna, a przede wszystkim przeprowadzona w ograniczonym zakresie nie przyniesie oczekiwanych efektów!
Nawet w czasach średniowiecza dbano o prawo do wolnej żeglugi po rzekach. Pierwszy przywilej do wolnej żeglugi dla Wrocławia zwalniał kupców z wszelkich opłat oraz usuwał utrudnienia w uprawianiu żeglugi na Odrze nadał go już 1337 r. Jan Luksemburski – król Czech. Statuty piotrkowskie z 1447 r. wymieniają najważniejsze (królewskie) rzeki i wszystkim zainteresowanym, bez względu na stan, dają prawo do żeglugi bez jakichkolwiek opłat. W 1496 r. król Olbracht zwolnił szlachtę od opłat za spławiane zboże i inne towary własnego wyrobu, a statuty nieszawskie nakazały oczyszczenie nurtu Wisły pod Toruniem i pozostawienie wrót w jazach do przepuszczania statków. W 1668 oddano do użytku kanał Odra-Sprewa, który przyczynił się do ożywienia żeglugi na Odrze, a na Wyspie Mieszczańskiej zbudowano pierwszy port we Wrocławiu.
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, to trzeba się zgodzić z dr Grzegorzem Chocianem, że renaturyzacja Odry jest przedmiotem zainteresowania „wrogich Polsce sił” działających jako tzw. „piąta kolumna” w postaci „pseudo ochroniarzy przyrody” jak i obcej agentury!
Bertrand Russell powiedział: „Jedną z bolesnych rzeczy w naszych czasach jest to, że ci, którzy czują się pewnie, są głupi, a ci, którzy mają jakąkolwiek wyobraźnię i zrozumienie, są przepełnieni wątpliwościami i niezdecydowaniem”.
Władysław Wąsik