Patrycja Hefczyńska, wokalistka, autorka tekstów i muzyki, djka.
Mieszka na barce we Wrocławiu.
Na sesjach w studio, na koncertach i na planach teledysków towarzyszy jej pies Buszka.
Nie każdy może otworzyć w nocy okno i zobaczyć dwa księżyce, jeden na niebie, drugi w wodzie, tańczący.
Od zawsze marzyłam, żeby zamieszkać na barce. To marzenie wzięło się z naturalnej potrzeby bycia w drodze. Bujanie rzeki i łodzi, nawet kiedy stoję na cumie sprawia, że czuję się jakbym była w ciągłej podróży. Bliskość rzeki daje mi spokój. Żyję w rytmie pogody i pór roku. Łódź „Papryczka” , zbudowana kilkanaście lat temu przez mojego tatę, kapitana żeglugi śródlądowej wiosną i latem jest rozgrzana słońcem, a jesienią i zimą przesycona zapachem polan i gorącej kawy. To mój dom i pracownia muzyczna. Na codzień piszę piosenki. Z rzeki czerpię inspiracje do swojej muzyki. Napinające się i odpuszczające, zawodzące na wietrze liny, stukające bumsztaki, woda uderzająca o burty, lód pękający w zetknięciu z kadłubem. Niezwykłe głosy ptaków. Niezmiennie fascynuje mnie ich dzikość, piękno. Mewy, wrony siwe, perkozy, czaple siwe, kormorany i ich kruche ciała, którymi zdobywają niebo. Noszą w sobie muzykę, uczą słuchać . Dobrze pisze mi się na rzece. Wącham, smakuję, nasłuchuję, dotykam. Tu znajduję kolory, zapachy i dźwięki. Rzeka porusza, nie zostawia obojętnym, niezmiennie fascynuje i zachwyca.
Dobrze żyć blisko natury. W dzikości jest przetrwanie świata!
Serce mi bije rytmem rzeki. Lubię patrzeć na wodę bez końca. Trzeba stać się rzeką, usłyszeć jej szum, tak jakby to było własne serce. Może mój tato, kapitan żeglugi zaszczepił mi to uczucie w młodości.
P.s.
Cieszę się, że na Odrze pływają pchacze budowane jeszcze w latach 70tych. Violetta, Jacek, Janusz, Wilga, Jerzyk, Janko. Zawsze pozdrawiamy się na rzece. Ten przyjemny, niewymuszony rytuał wywołuje uśmiech na twarzy i sprawia, że czuję się jeszcze bliżej rzeki.