^Do góry
baner

Horn

Star InactiveStar InactiveStar InactiveStar InactiveStar Inactive
 

 

       Nieskończenie głęboką, gęstą, czarną ciemność rozświetla tylko mdła poświata moich świateł nawigacyjnych i ostre błyski odległych latarni. Księżyc zaszedł przed kwadransem, co pogłębiło wrażenie osamotnienia. Do tego to cholerne światło nawigacyjne na maszcie na rufie, które swoim blaskiem oślepia.    Nie wyłączam go, żeby chilijska armada nie pomyślała, że coś mi się stało. Otępiały jestem. Myśli kłębią się w głowie jak wrzucone do starej betoniarki. Ile można wytrzymać bez snu? Nie wiem. Dużo. Kiedyś nie spałem przez pięć dni. Ale to było w sztormie. Wtedy było dużo. Teraz jestem skatowany po trzech. Nawet niecałych. Zaraz, ile to dni i nocy płynę? Wszystko mi się miesza… Dzień, noc, dzień, druga noc. Drugi dzień już się skończył. Już nie wiem w takim razie, czy to dużo, czy mało. Dwie doby. To raczej mało. Więc dlaczego jestem tak zmęczony? Dziesięć lat temu może byłoby to mało. Starzeję się… Jest cisza. Teraz. Względna. Basem pomrukuje silnik. Fale chlapią. Z cichym pluskiem rozbijają  się o dziób pontonu. Rzut oka na zegary – 5 węzłów. Za szybko. Za szybko, jak na noc, brak widoczności, niepewność pozycji, góry lodowe, skały, brak snu. Cholera! Nie wiem gdzie jestem! No niby wiem – Brazo Noroeste, ale gdzie jest wejście na kanał Beagle? Powinno być gdzieś tutaj!

          Miotam się po powierzchni fiordu. Pionowe skały wchodzą wprost do wody. Piętrzą  się w ciemności nade mną – niemi świadkowie, którzy niejedną tragedię mogliby opowiedzieć. Bardziej je wyczuwam, niż widzę. Jeszcze ciemniejsze cienie w całkowitej ciemności. Gęsta ciemność, która się materializuje tuż przede mną. Zmuszam się do myślenia, zmuszam się do kombinowania, do otwierania oczu, niemalże zmuszam się do oddychania. Oczy pieką strasznie. Co chwila tracę świadomość – oczy otwarte, ale odjeżdżam. Nie jestem pewien pozycji, więc nie mogę włączyć pilota – za wąsko. Na kotwicę za głęboko – ponad 100 m. Co pewien czas muszę opływać ogromne ławice brunatnic. Jak w nie wpływam, silnik zmienia głos – śruba zaczyna nawijać skórzane liście. Wtedy manetka w dół, zetka do góry, zapalam światło na rufie       i powolutku, wrzucam wsteczny bieg – śruba się uwalnia. Trzymając ją tuż pod powierzchnią idę bardzo wolno naprzód. Wpływam na czystą wodę. Opuszczam zetkę i lekko dodaję gazu. GPS wskazuje pozycję, ale według niego jestem na brzegu.                      

 

 Arkadiusz Pawełek

Wyszukiwarka

Copyright © 2013. Mateusz Haglauer Rights Reserved.


Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Polityka cookies